Relacje uczestników Akcja 2015

Świrz i Przemyślany

Wyjazd na Kresy był dla mnie dużym wyzwaniem i powrotem do miejsc, do których od 2012 roku chciałam wrócić. Trzy lata zajęło mi zebranie grupy, która będzie chciała jechać, ale tak na 100%, czyli z własnej i nieprzymuszonej woli. Po naszym wyjeździe wiem, że warto było czekać, bo znalazłam wspaniałych ludzi, na których zawsze można liczyć. Przemyślany, w których mieszkaliśmy i ludzie, których tam poznałam dzięki księdzu proboszczowi Piotrowi Smolce, pozwolili mi na nowo uwierzyć, że życie jest piękne! Przypomnieć sobie jak wiele już mam i za co powinnam dziękować.

Zatem dziękuję! Joanna Szałek

Ponadto podróż na Ukrainę była podróżą wielowymiarową. Po pierwsze mogliśmy podziwiać uroki Wschodu, różnorodność krajobrazu, bogactwo i biedę. Po drugie była to podróż w sensie historycznym - wyobrażenie sobie, że te tereny są polskie, że są tu korzenie naszego narodu, że po tych ziemiach stąpali bardzo wielcy ludzie czy zwykli, przeciętni. Takim miejscem był zamek w Świrzu czy w Zbarażu. To także odkrywanie na cmentarzu kolejnych nagrobków z polskimi inskrypcjami. I rodzące się pytania kto to był, jak wyglądało jego życie codzienne, czy ktoś jeszcze o nim myśli, pamięta? Czy jego cień krąży po okolicy... czy zaznał szczęścia, czy jego duch jest dziś spokojny? Czy ktoś jeszcze tu zaglądnie, pochyli się nad mogiłą, odmówi modlitwę za zmarłych. Przystanie na chwilę, zamyśli się, zapali znicz... Trzeci aspekt to własne przemyślenia, zestawienie swojego życia z życiem na Ukrainie, analiza własnych zysków i strat. Poszukiwanie sensu życia, pobudzenie do działania - Marzena.

Ten wyjazd to jednak przede wszystkim udział w akcji Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia, to porządkowanie cmentarzy i dbanie o zachowanie, w ten właśnie sposób, polskości na Kresach. Pierwszego dnia po wizycie na cmentarzu w Świrzu, ogarnęły nas wątpliwości, gdy zobaczyliśmy, co tak naprawdę nas czeka, a czekało nas bardzo dużo pracy i chyba sami przestaliśmy wierzyć w to, że przez 10 dni zdążymy cokolwiek zrobić - Paulina.

Gdy przyjechaliśmy zobaczyć cmentarz, który został nam przydzielony, byłam w szoku, ponieważ to był przysłowiowy las. Z drogi nie było nic widać, gdy weszło się "na cmentarz" ledwo można było zobaczyć nagrobki, które były w złym stanie... Praca nie była jednak tak ciężka, jak sobie wyobrażałam - Patrycja.

Na szczęście energii nam nie brakowało i gdy mieszkańcy wycięli już jakąś część "lasu", mogliśmy zacząć pracę. Kolejne dni były coraz efektywniejsze, praca przebiegała szybciej, a z nią przychodziła wiara w to, że damy sobie radę. Zaczynaliśmy od rozpalania ognisk, w miejscach gdzie trzeba było pozbyć się gałęzi. Następnie czyściliśmy pomniki, aby były widoczne i staraliśmy się odnowić napisy. Wszystkie kolejne dni spędzaliśmy w miejscu, które dzisiaj ze spokojem można nazwać CMENTARZEM.
Warto wspomnieć, że nasz cmentarz, bo tak właśnie myślimy o cmentarzu w Świrzu, składa się z trzech części. Udało nam się przez czas naszego pobytu oczyścić pierwszą część, czyli najstarszą i sporą część drugiej. Jestem bardzo dumna ze wszystkich. Jak na tak małą grupę udało nam się wykonać bardzo dużo pracy - Agata.

Na Ukrainie pojawiła się okazja poznania okolicznych mieszkańców, z przerażeniem patrzyliśmy na to jak żyją. Pojawiły się nawet łzy, współczucie i chęć pomocy. To bardzo szczerzy i uczciwi ludzie, którzy bardzo dziękowali nam za odnowienie cmentarza. Ciężko pracują na swoje utrzymanie, oprócz tego panuje strach przed wojną. Myślę, że po takim spotkaniu każdy z nas docenił swoje życie i przekonał się o tym, że posiadamy wszystko i niczego nam nie brakuje.
Spotkania z miejscowymi Polakami były przeżyciem bardzo emocjonalnym, możliwość zobaczenie jak żyją i porozmawiania z nimi była czymś wyjątkowym i myślę, że potrzebnym nam wszystkim. Ludzie ci mimo tego, że nie mają zbyt wiele i mieszkają skromnie, są ludźmi o wielkich sercach - Tomasz.

Największe wrażenie zrobił na nas wszystkich tak naprawdę ksiądz Piotr. Jego postawa, jego pokora, wiara w Boga, życiowy optymizm, umiejętność radowania się z malutkich rzeczy. Ale i także wielkie umiejętności prowadzenia takiej cichej polityki, doprowadzania do finału własnych planów, nie zrażanie się przeciwnościami. Inni Polacy, z którymi rozmawialiśmy, jak Olga, Oksana czy Jan mają polskie korzenie, żyją w polskich lub polsko-ukraińskich rodzinach. Myślę, że Polacy mieszkający na Ukrainie musieli się dostosować do warunków, że chyba ten swój patriotyzm i więź z narodem zakopali gdzieś głęboko. A może nikt ich dziś o to nie pyta, może im nie wypada o tym mówić. Chyba muszą żyć jak wszyscy, nie wyróżniać się w tłumie, nie podnosić zbyt wysoko głowy - Marzena.

Niesamowite było spotkanie z Panem Janem, który pomimo złych warunków i śmierci rodziców stara się żyć normalnie. Ma on wielki talent do rzeźbienia w drewnie, a jednak nie może się z tego utrzymać. To smutne - Ania.

Wyjazd na Kresy był bardzo ciekawą przygodą. Mieliśmy okazję zwiedzać i poznać ludzi, którzy mają Polskie korzenie, a to wszystko uświadomiło nam, że trzeba doceniać swoje życie i cieszyć się nim.

Joanna Szałek, Świdnica

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)