Relacje uczestników Akcja 2012

Grupa z Siechnic w Tłumaczu

W tym roku po raz trzeci w ramach akcji grupa wolontariuszy udała się do Tłumacza, aby kontynuować prace porządkowo-renowacyjne na cmentarzu oraz udokumentować istniejące polskie groby. Transport autobusowy dla 15-to osobowej grupy zapewnił burmistrz Siechnic Pan Milan Ušák, natomiast wsparcia finansowego na pobyt grupy udzielili: Rada Osiedla Żerniki Wrocławskie oraz Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich Ogólnopolski Odział Tłumaczan. Za pomoc i wsparcie składamy w imieniu całej naszej grupy serdeczne podziękowania!

Na cmentarzu pracowali gimnazjaliści z Siechnic i ich opiekunowie, licealiści i studenci z Wrocławia, członkowie Oddziału Tłumaczan oraz mamy młodych wolontariuszy, które dodatkowo przygotowywały śniadania i kolacje dla całej grupy. Część z uczestników akcji przybywała do Tłumacza po raz kolejny, dla pozostałych było to pierwsze zetknięcie nie tylko z Tłumaczem, ale także z Ukrainą.

Uczestnicy akcji Mogiłę Pradziada Ocal Od Zapomnienia - lipiec 2012
Stoją od lewej, rząd I: Danuta Seniura - mama Tomka; Tomasz Seniura - student z Wrocławia; Dominika Sieroń - studentka z Wrocławia; Kamila Kłak - nauczycielka z Gimnazjum w Siechnicach, opiekunka gimnazjalistów; Irena Rosowska - szefowa grupy, członek TMLiKP-W Oddz. Tłumacz; Konrad Jaworski - student z Bielawy;
rząd II: Łukasz Wolski - student z Wrocławia; Daniel Figaj - gimnazjalista z Siechnic; Jagoda Semeniuk - gimnazjalistka z Siechnic; Stanisław Skowron - członek TMLiKP-W Oddz. Tłumacz; Marcin Pacyna - gimnazjalista z Siechnic; Monika Pacyna - mama Marcina, opiekunka gimnazjalistów; Tamara Sieroń - mama Dominiki; August Jaworski - licealista z Bielawy; Elżbieta Niewolska - członek TMLiKP-W.

Prace porządkowe polegały głównie na wycinaniu krzewów i chwastów zarastających stare polskie groby, czyszczeniu nagrobków z mchów, malowaniu liter nagrobnych oraz metalowych ogrodzeń.

Dużym przeżyciem dla wszystkich było spotkanie z Panią Józią Moczulską mieszkającą w dawnym przykościelnym budynku gospodarczym. Młodzież z zapałem angażowała się w pomoc Pani Józi, pomalowany został kontener mieszkalny, uporządkowano teren wokół niego, ustawiono ławeczkę oraz przekazano liczne dary, głównie artykuły spożywcze.

Wyjazd ten nie był wypełniony jedynie ciężką pracą, dwa wolne dni wykorzystane zostały na wycieczki do Stanisławowa oraz do Lwowa, gdzie można było odpocząć oraz zwiedzić wiele miejsc i zabytków związanych z Polską. Zaprzyjaźniona młodzież tłumacka zaprosiła całą grupę na koncert muzyki sakralnej w wykonaniu amatorskiego chóru Acsios z Tłumacza, który odbył się na scenie dawnego Sokoła.

W ostatnim dniu pobytu odbyło się krótkie spotkanie z merem Tłumacza Wołodymirem Korzeniowskim, który poinformował o planach uroczystych obchodów w przyszłym roku 800-lecia Tłumacza.

17 lipca w godzinach wieczornych zapalone zostały na polskich grobach znicze, po czym nastąpił powrót do Polski.

Irena Rosowska

Relacje uczestników akcji

Łukasz Wolski: Uczymy się przez całe życie, to prawda. Nigdy jednak moje życiowe przeżycia i doświadczenia nie były tak intensywne jak podczas wyjazdu na ukochane Kresy. Ukochane, bo jest w nich jakaś zaklęta moc, coś co przyciąga i nie daje zapomnieć o tych wspaniałych miejscach. Przez chwilę pomyślałem także "ukochane, bo utracone", ale przecież właśnie dzięki takim akcjom odzyskujemy je. Co roku w lipcu te ziemie stają się znów polskie, a w naszych sercach jeszcze dłużej - przez okrągły rok. Sam Tłumacz, w którym byłem już po raz trzeci (wraz z "tłumacką rodziną"), jest dla mnie miejscem wyjątkowym. Wracać będę do niego całe życie, choć myślami nie rozstaję się z nim ani na chwilę. Cmentarz naszych przodków, którego porządkowanie daje niezwykłą satysfakcję; ostatnia Polka w Tłumaczu, niezwykła pani Józia; ukraińska młodzież, z którą połączyła nas prawdziwa przyjaźń, niezwykły folklor, poszanowanie tradycji i kultury - wszystko to wiąże mnie z tym miasteczkiem bezpowrotnie. Patriotyzm można realizować na wiele sposobów, my znaleźliśmy nasz własny. Znaleźliśmy życiową pasję, bo dziś nie wyobrażamy sobie, by nie wrócić tam po raz kolejny. I wiem jeszcze jedno: nie trzeba się urodzić na Kresach, by być Kresowiakiem.

Tamara Sieroń: Na wyjazd namówiła mnie moja córka Dominika, która z akcją jechała na wschód po raz trzeci. Wszystko to, o czym mówiła sprawdziło się. Tłumacz przywitał nas serdecznie. Owszem, praca na cmentarzu była ciężka, ale opłacało się. Z każdą godziną z gęstwiny zarośli ukazywały się piękne polskie nagrobki. Napawało mnie to dumą, że mogę przyczynić się do wspierania akcji ratowania naszych cmentarzy na kresach. Wracałam wzbogacona nowymi doświadczeniami, przeżyciami i przyjaciółmi. Nasza grupa była bardzo zżyta, ze względu na fakt, że znaliśmy się już 3 lata, bo wszyscy "zatłumaczeni" żyją tym miastem nie tylko od lipca do lipca, ale też na co dzień. Teraz już wiem, co córka miała na myśli mówiąc, że długo trzeba czekać do następnego wyjazdu. Wspólnie odliczamy dni do kolejnych wakacji.

Dominika Sieroń: Tłumacz za każdym razem czaruje. Jest miastem niezwykłym, wyjątkowo serdecznym i ciepłym. Tutejsza ludność wspiera nas w naszych poczynaniach na cmentarzu, który jest sercem tego miejsca. To tu, właśnie na cmentarzu spoczywa tłumacka elita, świadcząca o wielkości tego miejsca. Wystające sponad muru cmentarnego krzyże i pomniki przypominają mi o naszej historii jednocześnie budząc we mnie patriotyczne uczucia, których w Polsce nigdy nie doświadczyłam. Prócz tego zrozumiałam, że ludzie są wszędzie tacy sami, dążą do tego samego i mają podobne autorytety i ideały. Nie liczy się ilość banknotów w portfelu, ani auto w garażu - Liczy się to, co ma się w sercu. Bardzo dziękuję wszystkim, dzięki którym miałam możliwość zakochać się w Tłumaczu, pierwszy raz 3 lata temu; dziękuję, że wyjazd otworzył mi oczy i nauczył szacunku do miejsc poza granicami naszego kraju, a w których czuć, widać i słychać Polskę czyli nas. Bardzo się cieszę, że w końcu moja mama mogła na żywo zobaczyć i poczuć to, co mnie ciągnie na wschód, do Tłumacza, a od teraz - już naszego Tłumacza.

Konrad Jaworski: Akcja "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia" to coś więcej niż wolontariat, to mentalna podróż szlakami Polskiej historii i kultury, to podróż, która pokazuje jak naprawdę wyglądają Kresy. Miasto Tłumacz ma swój urok, mamy świadomość bycia duchowo związani z tą miejscowością, ze względu na wiele aspektów takich jak groby naszych przodków, czy bliskość z miejscową ludnością, która jest dla nas serdeczna, jak rodzina i która czeka na lato w które znowu przyjedziemy. Mamy po prostu wrażenie ze jesteśmy u siebie, w dawnej Polsce. Bez namysłu pojadę tam jeszcze raz.

Tomasz Seniura: Tłumacz jest miejscem, który na dobre zapisał się na mapie moich wakacyjnych planów. Nie ma dnia, żebym nie wspominał miłych chwil spędzonych tam. Ciągle myślę o tamtejszych ludziach, pracy na cmentarzu, pięknych widokach oraz przepysznych pierożkach. Sam cmentarz jest bardzo zaniedbany i potrzebuje pielęgnacji na co dzień, bo raz w roku to naprawdę za mało, chociaż z roku na rok - przyznam - pracuje się łatwiej. Tłumacka nekropolia zawiera w sobie bardzo cenne nagrobki. To tyle jeśli chodzi o cmentarz. Życie w Tłumaczu płynie bardzo szybko, ponieważ praktycznie całe miasteczko wie kim jesteśmy i co robimy i przy tym są bardzo życzliwi dla nas, zapraszają nas do siebie by podtrzymać polsko-ukraińską więź, bo słowianin ze słowianinem umie się dogadać. W tym roku czas na Ukrainie płynął bardzo szybko i nie zdążyłem się w stu procentach nim nacieszyć, ale mam nadzieję, że za rok znowu spotkam się z moimi przyjaciółmi ze wschodu. Pozdrawiam moich Tłumackich kompanów KOCHAM WAS!

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)
Zobacz też: