Relacje uczestników Akcja 2014

Cmentarz w Kamionce Buskiej

Tydzień temu wróciłam z Kamionki Buskiej (Strumiłowej) z 10-cio dniowego wyjazdu organizowanego w ramach akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia". Przeglądam zdjęcia, wspominam pracowite dni i ludzi, których tam poznałam. I już wiem, że pokochałam to miejsce.

Kiedy Kamionka skradła moje serce?

- może gdy usłyszałam piękną pieśń o Ukrainie, którą śpiewały siostry-bliźniaczki, uczestniczki szkółki języka polskiego prowadzonej podczas naszego pobytu przez p. Agnieszkę - polonistkę z wrocławskiego gimnazjum;

- a może na Mszy św. w przepięknym 100-letnim kamioneckim kościele, gdy modliliśmy się w językach polskim i ukraińskim? Ksiądz Wiktor otoczył nas opieką i troską, bez niego nic nie byłoby możliwe;

- a już na pewno pokochałam polski cmentarz ze wspaniałymi nagrobkami, które powoli wyłaniały się spoza wykaszanej, karczowanej prawie dwumetrowej trawy, pokrzyw, zielska. Nieme ślady historii. Z zachwytem patrzyłam na zadbany, wykoszony, wygrabiony, uporządkowany cmentarz - efekt naszej pracy - z posprzątanymi płytami nagrobnymi, z pięknie odnowionym herbem rodziny Wisłockich, przez 4 godziny mozolnie malowanym przez Radka, z zapalonymi biało-czerwonymi zniczami;

- a może stało się to podczas wzruszających rozmów z miejscowymi Polakami? Pani Danusiu, dziękuję za lekcje patriotyzmu;

- myślę, że miejsce to przestawało być dla nas zwyczajne również za przyczyną p. Przemka, jako jedynego z Ziębic, który w przerwach między wykaszaniem trzech (!) cmentarzy polskich, przybliżał nam to miasto naszych przodków. Dziękuję, że dzieli się Pan swoją pasją i miłością do Kresów i Kresowiaków oraz za zdjęcia obecne i te z poprzednich lat - imponującą kolekcję - dokumentującą to, co tak szybko przemija...

- w tym roku gościli nas mieszkańcy Kamionki, niekoniecznie mający polskie korzenie. Za serce chwytała ich gościnność, pracowitość, czas poświęcony nam, wspaniała kuchnia, zdrowe warzywa z własnego ogródka. Pani Leno, dziękuję za cierpliwą naukę ukraińskiego, za pierożki i prawdziwy sok brzozowy;

- szanuję miejscowych za pomoc i zainteresowanie naszą pracą na cmentarzu. Dzieci, które przychodziły na cmentarz jeszcze przed nami, na równi grabiły, pieliły, sprzątały groby, malowały napisy, nie zważając na komary i 30-to stopniowe upały. Pani Ludo, dziękuję za najlepsze na świecie kompoty. Kamionka stała mi się bliska pewnie i wtedy, gdy pewnego dnia podczas pracy na cmentarzu, pani Olga zapytała mnie: "Czy przyjedzie Pani jeszcze...?", a następnego dnia przyniosła mi kozie mleko;

- rosło mi serce, gdy obserwowałam zabawy integracyjne w Tadani młodzieży polskiej i ukraińskiej, które nazwałam "zabawami pradziada", np. zabawę w chowanego;

- zakochałam się w pięknej ziemi lwowskiej jeszcze jako dziecko w domu rodzinnym, słuchając opowieści babci, mamy i wujka-pradziadka, a utrwaliłam to uczucie podczas wycieczki do Lwowa, gdzie na Wysokim Zamku podziwiałam panoramę miasta, a już na pewno na Cmentarzu Łyczakowskim, gdy z naszą grupą śpiewałam Rotę przy grobie Marii Konopnickiej;

- na koniec Kamionka skradła moje serce, gdy na pożegnanie błogosławieństwa udzielił nam ksiądz grekokatolicki - co więcej - pobłogosławił także naszego busa przed długą podróżą do Wrocławia. I gdy pan Taras, u którego mieszkały nasze dziewczyny, w dniu powrotu dzwonił do mnie do Polski z pytaniem czy bezpiecznie dotarliśmy do domu;

Teraz już wiem - zostawiłam w Kamionce kawałek mojego serca.
A na koniec dziękuję Panu, panie Bolesławie, że obdarzył mnie Pan zaufaniem i zabrał ze sobą na Kresy.
Jestem szczęśliwa, że tę wzruszającą podróż przeżyła ze mną również moja nastoletnia córka.

Joanna Mosior

(aby powiększyć - kliknij w zdjęcie)
Zobacz też: